MIKS-y: inspiracja, wymiana, rozwój

Międzypokoleniowe Interaktywne Kulturalne Spotkania- perspektywa tutorek

Rozmowa z Martą Hamerszmit ‒ trenerką dramy w projekcie, tutorką, oraz Karoliną Jurgą ‒ trenerką w projekcie, tutorką, psychologiem ds. dialogu międzypokoleniowego.

Na czym wam najbardziej zależało jako pomysłodawczyniom MIKS-ów?

Marta Hamerszmit: Zależało nam na tym, żeby osoby, które brały udział w poprzednich edycjach, mogły podzielić się swoim doświadczeniem z innymi. Czym dokładnie? Swoją pasją i energią, a także przekonaniem, że pomimo różnicy wieku można się dogadać. Ba! Można nawet wspólnie twórczo działać. Mam wrażenie, że mówienie o dialogu międzypokoleniowym jest prawdziwsze i bardziej przekonujące, gdy robią to osoby rzeczywiście zaangażowane w jego budowanie, osoby, które same go doświadczają. Siłą tych spotkań było kilkuletnie doświadczenie w budowaniu dialogu międzypokoleniowego ich moderatorek ‒ uczestniczek naszego projektu.

Karolina Jurga: Zależało mi, aby nasze uczestniczki rozwinęły się w roli prowadzących oraz żeby podzieliły się swoim konkretnym doświadczeniem: seniorki ‒ otwarciem się na młodych, juniorki ‒ doświadczeniem spotkania z seniorkami. Międzypokoleniowa para prowadząca miała nieść świadectwo, że można wspólnie działać, że potrzebna nam wspólna przestrzeń i rozmowa, działanie, robienie czegoś razem. Zaś film, który nasze uczestniczki wspólnie zrealizowały, i poruszony w nim temat, miały stać się impulsem do zmiany stereotypowego myślenia o tym, że więcej nas różni, niż łączy.

Jak wyglądał proces przygotowywania MIKS-ów? Na czym polegało wasze wsparcie jako tutorek?

 Karolina Jurga: Na początku zorganizowałyśmy dwa spotkania z całą grupą, na których przedstawiłyśmy cel drugiej części projektu, jakim było przygotowanie się do przeprowadzenia MIKS-ów i ich poprowadzenie. Wspólnie przyglądałyśmy się temu, co było ważne dla uczestniczek, czego się obawiają i jakie mają nadzieje w związku z wejściem w rolę animatora spotkania. Bo rzeczywiście tych obaw na początku było sporo. Dotyczyły one głównie pracy z grupą. Nasze uczestniczki zastanawiały się, czy sobie poradzą, czy ktoś nie wyjdzie w trakcie spotkania, czy ludzie zrozumieją, o co im chodzi, czy podadzą dobrze instrukcję, czy nie zostaną wyśmiane czy skrytykowane, czy będą potrafiły współpracować w parze trenerskiej.

Dlatego na pierwszym spotkaniu tworzyłyśmy tzw. koła stref: komfortu, uczenia się i paniki.  Uczestniczki miały okazję zastanowić się, z czym chciałyby się zmierzyć, co chciałyby w sobie rozwinąć, czemu chciałyby się przyjrzeć. W sferze uczenia się pojawiły się takie wyzwania jak: przełamanie lęku przed mówieniem na forum, otworzenie się na grupę, reagowanie w trudnej sytuacji.

Podczas kolejnych spotkań wspólnie zastanawialiśmy się, jaką rolę pełni moderator spotkania, jakie są jego zadania. Wspólnie również omawialiśmy sytuacje trudne i szukałyśmy odpowiedzi na to, jak na nie reagować, np. co zrobić, kiedy ktoś zaczyna głośno krytykować, gdy ktoś wyjdzie, co zrobić, gdy ktoś nas nie zrozumie. Było to kolejne spotkanie, podczas którego starałyśmy się skupić na obawach uczestniczek, dać im narzędzia do tego, żeby zmniejszyć ich lęki.

Marta Hamerszmit: Z każdą grupą proces tutoringu wyglądał trochę inaczej. Zależało to od potrzeb, doświadczeń i zasobów czasowych naszych uczestniczek.

Podczas tutoringu w trzyosobowych grupach rozmawiałyśmy, co chcą indywidualnie osiągnąć, na czym im zależy, jakich wyzwań chcą się podjąć, a jakich nie. Dla każdego co innego było progiem, co innego było łatwe. I tak dla osób, które miały większe doświadczenie w prowadzeniu spotkań, wyzwaniem było poprowadzenie dyskusji w parze trenerskiej, współprowadzenie jej, zwłaszcza z osobą, która jest w innym wieku. Były i takie osoby, które miały coś poprowadzić po raz pierwszy w życiu. W takim przypadku progiem była nieśmiałość, niepewność o to, czy sobie poradzą. Ostatecznie zarówno ja, jak i Karolina byłyśmy obecne na spotkaniach, by w razie czego wesprzeć prowadzących, szczególnie tych, którzy chcieli mieć na sobie mniej tej odpowiedzialności.

Zorganizowałyśmy jedno spotkanie, które roboczo nazwałyśmy „superwizją”. Nie była to jednak superwizja w ścisłym tego słowa znaczeniu. Uczestniczki miały okazję poprowadzić przed grupą fragment dyskusji. Chciałyśmy dać im przestrzeń do tego, żeby mogły doświadczyć bycia w roli animatora i opowiedzieć, jak się z tym czują. Był też czas na otrzymanie informacji zwrotnych. W centrum spotkania była zawsze osoba prowadząca. Mogła opowiedzieć, czym się stresowała, co było dla niej trudne, dopytać grupę, jak ona się miała z jej prowadzeniem, czy wszystko było jasne, co można jeszcze poprawić.

Jak zareagowała grupa, gdy po raz pierwszy usłyszała, że w tej edycji projektu to uczestnicy poprowadzą spotkania?

 Marta Hamerszmit: Na początku pojawiło się wiele pytań. Dotyczyły one głównie tego, w jakim zakresie uczestniczki będą prowadzić te spotkania ‒ od A do Z czy tylko jakąś część. Było trochę obaw, trochę nadziei, trochę oczekiwań. Część osób, która zdecydowała się dołączyć do grupy w tej edycji, przyszła właśnie dlatego, że chciała takie spotkania poprowadzić, to było to, na co czekały. Myślę, że dla pozostałych, głównie dla seniorek, było to zaskoczenie. To, co pomogło zaangażować się wszystkim, to to, że, postawiłyśmy na dobrowolność ‒ każdy mógł wejść do tego projektu i dać z siebie tyle, ile chciał.

Część osób tak bardzo zaangażowała się w swoją rolę, że prosiła nas o lektury, które mogłyby im pomóc w przygotowaniu się do prowadzenia spotkań. Była w nich duża chęć profesjonalnego przygotowania się.

A w przygotowaniu się do MIKS-ów, a potem już w samym prowadzeniu, sprzyjały dobre relacje między uczestniczkami naszej grupy. Seniorki i młode po prostu dobrze się ze sobą czuły. Wniosło to fajną, luźną atmosferę do grup, z którymi prowadziły spotkania. Jeżeli grupa widziała, że para prowadząca, która pomimo różnicy wieku tak dobrze się ze sobą dogaduje, to to już było samo w sobie bardzo przekonujące i inspirujące do tego, żeby samemu próbować budować taką relację.

Z czego najbardziej jesteście dumne?

Karolina Jurga: Najbardziej dumna jestem z tego, że nasze uczestniczki miały w sobie taką otwartość na grupę – nie można przygotować się na każdą trudną sytuację, a już na pewno nie w trakcie trzech dwugodzinnych spotkań tutoringowych. I rzeczywiście, zastały nas różne okoliczności, nie na wszystkie byłyśmy przygotowane. Mimo tego dziewczyny dały sobie radę. Każdy MIKS się odbył i każdy miał swoją wartość. Jestem dumna z tego, że pomimo tego, że scenariusz miał jakieś ramy, nasze uczestniczki miały gotowość wyjścia poza nie. Scenariusz to jedno, ale to, jaką zostajemy grupą i jakie ona ma potrzeby, to drugie. Czasami  trzeba go odłożyć na bok i wejść  w dialog z drugim człowiekiem takim, jakim jest. Nasze seniorki i młode to zrobiły.

Marta Hamerszmit:  Za największy sukces uważam przełamanie się osób, które z początku faktem poprowadzenia spotkania bardzo się stresowały, myślały, że sobie nie poradzą. A to, co ostatecznie robiły na MIKS-ie, było żywe i na luzie. Poza tym cieszę się, że nasze grupy puściły w eter tyle ciepła i życzliwości. Na każdym spotkaniu stworzyły przestrzeń na rozmowę i dzielenie się swoimi doświadczeniami. Dostaliśmy bardzo dużo pozytywnych informacji zwrotnych. Uczestnicy spotkań w podsumowaniu najczęściej podkreślali, że dobrze się ze sobą czuli, miło spędzili czas i czekają na następne takie zjazdy.

Kolejna rzecz to efektywna współpraca. Pomimo dużego napięcia związanego z rolą, w jaką wchodziły nasze uczestniczki, widać było, że się wspierają i uzupełniają. Pomogło to zarówno młodym, jak i seniorkom pokonać w sobie lęk przed prowadzeniem grupy. I myślę, że ta dobra współpraca była kluczem do sukcesu.

 

MIKS-y miały stać się przestrzenią do dialogu, inspiracji, wymiany doświadczeń. Jakie są wasze refleksje na temat spotkań, które się odbyły? Co międzypokoleniowa grupa działająca w ramach projektu „Seniorzy i młodzi w twórczym działaniu” dała innym, a co wzięła dla siebie?

Marta Hamerszmit: Grupy uczestniczące w MIKS-ach były bardzo różne. Jedne były bardzo aktywne, znajdowały się w nich osoby, które działają już w trzecim sektorze, tworzą, spotykają się, wspólnie działają. W takim przypadku  MIKS-y pozwoliły na rzeczywistą wymianę doświadczeń, inspiracji. Nasze uczestniczki i osoby, które przychodziły na spotkania, opowiadały sobie o tym, co robią, wymieniały się pomysłami. Wszystkie seniorki uczestniczące w dyskusjach zgodnie przyznały, że czują się młodo ‒ to stwierdzenie wygenerowało dyskusję o tym, co właściwe znaczy być starym, a co ‒ młodym. Były również grupy mniej aktywne, trochę zdezorientowane naszą obecnością, niewiedzące za bardzo, po co tu przyszliśmy i czego od nich chcemy. W takich miejscach nasze spotkanie było zupełnie nowym doświadczeniem dla uczestników ‒ niemniej, co często podkreślali, bardzo otwierającym. Były też i grupy, które na co dzień widują się ze sobą (m.in. w klubie seniora, na różnego rodzaju warsztatach), ale nie w takiej formule. Spotkanie z naszą grupą i z naszą energią było dla nich odświeżające. Pozwoliło im to na nowo się odkryć. Chyba w każdym spotkaniu wyszło, że tych różnic pomiędzy młodymi a seniorami jest tak naprawdę bardzo niewiele. Że więcej nas łączy, niż dzieli. Myślę, że z kolei naszej grupie uczestnicy spotkań dali bardzo dużo życzliwości i ciepła, a także poczucie, że są potrzebni, a to, co robią, jest ważne.

 

Karolina Jurga: Kiedy myślę o wymianie, stwierdzam, że  podczas MIKS-ów zaszła przede wszystkim wymiana radości. Sądzę, że dla większości najważniejszy był sam fakt spotkania się w jednym miejscu seniorów i młodych. Jestem pod wrażeniem dużej życzliwość i otwartości grup. Nasze prowadzące dawały bardzo dużo z siebie, chciały zarazić innych swoją energią, pokazać, że wspólne działanie jest super. I obserwując reakcje uczestników spotkań, mam wrażenie, że im się udało. Młode i seniorki były bardzo skoncentrowane na grupie, słuchały i reagowały na trudne pytania i potrzeby uczestników. Myślę również, że zaszła też wymiana inspiracji. Jedna z grup po naszym spotkaniu powiedziała, że też chciałaby nakręcić film. Wiele grup mówiło, że chciałoby się jeszcze raz z nami spotkać.